wtorek, 30 października 2012

Rozdział 3


Nina niczym piorun uniosła się z ławki trenerskiej i z uśmiechniętą twarzą udała się w stronę siatkarzy.
-Nina, słoneczko Ty moje. W końcu przyszłaś.- Piotruś od razu rozpromienił się, gdy tylko siostra podeszła do niego.- No chłopcy, tak jak wam mówiłem ’baczność’- jak generał wydał siatkarzom rozkaz na co oni go posłuchali i stanęli w rzędzie.-Ninka, a więc zaczniemy od tego oto dżentelmena.
-Maciek Dobrowolski.- powiedział miło i oboje podali sobie ręce.
-Paul Lotman.- ten natomiast przedstawił się stylem angielskim na co Pit od razu wzrokiem spiorunował kolegę.- No co?
-Wojtek, Wojtek Grzyb.-ścisnęli sobie ręce, a Nina wiedziała, ze od razu polubi chłopaka.

Nina witała się z każdym po kolei i wszyscy byli dla niej życzliwi. W sumie czego się spodziewać na pierwszym spotkaniu. Gorzej będzie gdy tylko zostaną  kierowani do niej na rehabilitacje, a w tedy znając życie będą jej mieli dość. Na samym końcu stała dwójki zawodników, chodź jednego już znała to Piotrek i tak kazał mu się przedstawiać. No tak w końcu to w jego stylu, wszystko dopięte na ostatni guzik.

-No Ninka, znamy się, ale nie zaszkodzi jeszcze raz.- powiedział prawie dwu metrowy facet.- Zbigniew Bartman.- do swej ręki wziął dłoń i ucałował.
-Hahahah, Zibi, Ty to wiesz jak kogoś rozłożyć na łopatki.- mówiła dławiąc się śmiechem dziewczyna. Tej sytuacji nie wytrzymał nawet idealny pan Piotr Nowakowski.
-Ty Zibi się tak nie ciesz. No i na końcu sam koniec tak zwana wisienka na torcie, choć wiadomo, że to ja nią jestem- swoją przemowę wygłaszał Piotrek. No przedstawiaj się.- szepną do przyjaciela.
-Krzysiek Ignaczak. Możesz mówić Igła tylko ja cię błagam.- i w jednym momencie siatkarz uklęknął przed Nowakowską -Nie mów na mnie Krzysiulek, błagam cię.- Krzysztof wypowiadając te słowa zrobił minę niczym kot ze Shreka, a może i ciut lepszą.
-O jasny gwint i święta Anielko, takiego przywitania się nie spodziewałam. Nie masz się co martwić.- powiedziała i położyła swoje dłonie na barkach Krzyśka.

Nina przywitała się ze wszystkimi zawodnikami Asseco Resovi i udała się z powrotem na ławkę trenerską gdzie przegadała resztę treningu z drugim trenerem. Chłopcy po skończonym wysiłku udali się w strone szatni.
-Ninka słonko moje, daj nam 15 minut to jeszcze z prysznica skorzystam .- powiedział Pit w stronę siostry.
-Fuuu, idź Ty szybciej do tej łazienki bo walisz jak stare niemyte gacie, w których chodził stary żul przez około tydzień.- powiedziałam zatykając ręką nos.
-No teraz to się obrażę.- żachną się chłopak i udał się za swoimi kumplami do szatni.
-Nina, poczekaj.- zawołał ktoś z za jej pleców.
-O Krzysiek, chciałeś coś?
-Tak, chciałem zapytać czy z Pitem wracasz?
-Mhm, ale za nim on się zbierze z szatni to mina wieki, a po za tym obraził się na mnie bo powiedziałam, że śmierdzi.- wypowiadając ostatnie słowa zrozumiałam co powiedziałam i od razu z Krzyśkiem zaczęłam się śmiać.
-Podaj adres gdzie mieszkasz i od razu jedziemy tylko zmienię strój.-rzekł z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Bajkowa 7*

Krzysiek dotrzymał słowa, co mi się bardzo spodobało. Tak jak powiedział, że zaraz przyjdzie tak i zrobił. Oboje udaliśmy się w stronę jego samochodu, a on jako tak zwany dżentelmen otworzył mi pierwszej drzwi. Podczas drogi do mojego mieszkania napisałam do brata, że Igła mnie odwozi do domu i żeby się więcej nie gniewał. Nim zauważyłam samochód zatrzymał się tuz pod moim blokiem.

-Jesteśmy, będziesz jutro tez na treningu?-spytał się z lekką nutką nadziei w głosie, że jego prośba czy też skryte marzenie się spełni.
-Dzięki za podwózkę, a co do tego treningu to jak zachcesz to możesz po mnie wpaść to z miłą chęcią. To do zobaczenia.- wychodząc z samochodu Ignaczak otworzył jej drzwi by mogła swobodnie wysiąść z auta. Na pożegnanie dała chłopakowi buziaka w policzek niestety nie spodziewała się, że może przynieść jej to wiele komplikacji w życiu prywatnym.

Nina szybkim krokiem udała się do swojego pokoju by zmienić tak zwany  ‘oficjalny’ strój na stary ukochany dres.  Wychodząc z pokoju pod rękę wzięła tylko laptopa i udałą się do salonu, w którym siedział Nowakowski.

-Nina, siaaj. Herbaty ci zaparzyłem.- Od małego pamiętam, że Pit miał trudny charakter i był zbyt idealny, ale nigdy nie był na tyle powaąny żeby się bać. W Piotrku zawsze można było wyczuć nutkę sarkazmu, ale nie teraz.
- Bracie, co jest? Dobrze się czujesz?
-Do jasnej cholery!- zgadłąm, no do słownie tak jak myślałam. W Piotrku kiedyś coś musiało pęknąć i wybychnąć, ale nie spodziewałam się, że przypadnie mi to przezywać.- Nina, czy ty serio jesteś tak tepa czy to tylko kompleks młodszego brata?
-Ej!, nie pozwalaj sobie na za wiele.
-Ja sobie pozwalam? Dziewczyno, a może powiesz mi co robiłac pare minut temu przen naszym blokiem?
-Piotrek, kurwa zamnij się i daj mi dojść do słowa!- Ta nie miła atmosfera powoli zaczyna i mi się udzielać, no cóż wiele  rzeczy trzeba rozwiązywać w rodzinie.- Igła mnie podwiózł do domu więc nie wiem o co ci chodzi.
-O ten tramwaj co nie chodzi. Nina, o ten pocałunek mi się rozchodzi. Ja wiem, że nie znasz go osobiście. Lecz Krzysiek  W  życiu przeszedł już sporo i nie chcę by się sparzył.
-Hahahah to to się boli. Młody, nie masz się o co martwić. To był zwykły pocałunek koleżeński w formie podziękowania, a co do jego prywatnego życia. Masz rację nie wiem co się działo i nie chce wiedzieć chyba, że sam będzie chciał mi o tym opowiedzieć, w tedy go wysłucham.
-Dobra, wiesz idę na zakupy bo w lodówce to już od rana świeci pustkami. Pa
-Papa sieroto.
-Słyszałem- podniósł głos i zaraz po tym było słychać zamknięcie drzwi i przekręt kluczy w zamku.

W końcu mogłam swobodnie rozsiąść się w salonie z kubkiem gorącej herbaty i poszperać troszkę w intrenecie.  Tak, tak. Jak każdy młody człowiek jestem uzależniona od narkotyku  dwudziestego pierwszego  wieku, którym jest Facebook.  Przeczytałam parę nowości na fejsie i to tyle. Zajrzałam jeszcze tylko na pocztę i zamknęłam laptopa. Udałam się do pokoju i sięgnęłam do torby po telefon ze słuchawkami i książkę, w której ostatnio się zakochałam, a mianowicie  sagę A. Sapkowskiego ‘Wiedźmin- krew elfów’.  

Po małym odpoczynku z książką zerknęłam tylko na zegarek cicho tykający na ścianie, który wskazywał 20:38, co oznaczało, że Piotruś niedługo wróci z treningu. Postanowiłam, że zrobię małe co nieco na kolację. Brat nie  przyszedł sam bo jak to on twierdzi Wojtuś Grzyb sam wprosił się do nas na posiłek. Ja nie miałam ochoty na śmiechy przy stole. Nie wiem, może z bardzo do serca wzięłam sobie słowa Piotrka na temat Krzyśka, że nie chcę by jego kumpel się sparzył. Postanowiłam, że poszperam trochę w necie na ten temat, niewiele jednak czasu minęło, a udałam się w objęcia morfeusza.
______________________________________________________________
No i jak? Mam nadzieje, że te bazgroły da się jakoś czytać, a co ważniejsze postarałam się by tekst był ciut dłuższy i chyba się udało.
CZYTELNIKU, SKORO RACZYŁEŚ PRZECZYTAJ TO SKOMENTUJ. TO MOTYWUJE! :D