sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 6

Ostatnimi czasy, każdy z nas był nieźle zakręcony pracą. Chłopcy dzień w dzień ciężko harowali, a ja jak nie siedzenie w biurze to zajmowanie się innymi duperelami. Na szczęście coraz bliżej końca, za dwa dni mamy finał pucharu Polski, więc niedługo będę mogła wziąć sobie malutki urlop i ogarnąć w domu, bo niestety, ale Piotrek do czyścioszków to nie należy, a i będzie przecież trzeba lodówkę uzupełnić. Co prawda dni mijały cholernie szybko i nikt już nie zważał na to jaki mamy dzień tygodnia. Piotrek ostatnio do domu nie wracał z rewelacyjnym humorem, wręcz przeciwnie niż zawsze, do domu przychodził często zmarnowany i zmęczony. Szedł pod prysznic, zjadł coś i szedł do siebie. Trochę dziwnie, ale to przecież Piotrek. Natomiast ja i Krzysiek chyba coraz częściej zaczęliśmy się spotykać. Ostatnio nawet po treningu zaprosił mnie do kina, co prawda po treningu musiał być tak zmęczony, że podczas seansu zasną, po prostu zasną, ale nie miałam mu za złe. Tydzień temu nawet zaprosił mnie do siebie na obiad i muszę przyznać, że Krzysztof Ignaczak jest fenomenalnym kucharzem! Mało tego, na samym początku kolacji wręczył mi przepiękny bukiet żółtych tulipanów. Tego dnia byłam trochę zdenerwowana na niego i z szokowana, po obiedzie nalał nam po lampce czerwonego wina i rozsiedliśmy się na kanapie. Krzysiek opowiadał mi o sobie i vice versa . Po paru lampkach ciemno krwistego napoju obojgu nam zaczęło się powoli kręcić w głowach. Krzysiek powoli zaczął się do mnie zbliżać, aż nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, jego prawa ręka powoli gładziła moje plecy, a lewą dotykał moje włosy i kciukiem gładził po moim policzku. I jak na złość w pomieszczeniu rozniosła się znana melodia Linkin Park- Castle of Glass.
-Jasna cholera.- z ust Krzyśka udało się usłyszeć ciche przekleństwo.- Masz odbierz braciszek dzwoni.- powiedział już trochę milszym tonem.
-Taaak? Stało się coś?.....-W szafce po lewej na górnej półce od okna....-Nooo, cześć, pa.
-Co musiało być tak ważnego?- spytał wyluzowany już Igła.
-Łoś szukał tabletek na głowę. Emm, Igłą ja już chyba muszę się zbierać.- powiedziałam patrząc na zegar w kuchni.
-Już? No okey, nie przymuszam. Chodź to cie odwiozę.- jego uśmiech był trochę dziwny. Z jednej strony pokazywał rozżalenie i smutek, a z drugiej strony w oczach można było ujrzeć szaleńcze ogniki.
I ponownie tydzień mijał piorunująco szybko. Dwa razy nadzień trening i tak przez siedem dni. Nadszedł dla nas bardzo ważny dzień, a mianowicie 26.01.2013 roku, sobota. Tego dnia mieliśmy wywalczyć mecz o finał Pucharu Polski. W autokarze każdy był zajęty sobą. Bartman na tyle razem z Krzyśkiem słuchali muzyki i na przemian wymieniali się telefonami. Piotrek pisał z nowo poznaną dziewczyną, a Lotman usilnie próbował wziąć wdech i w tym samym czasie go wypuścić. Mimo iż zapewniałam Paula, że jest to nie możliwe to on stwierdził, że będzie pierwszym człowiekiem, któremu uda się ten wyczyn. Reszta osób z autokaru prawdę mówiąc przymulała.
Gdy dojechaliśmy na miejsce drużyna na czele z trenerem i kadrą poszła na halę by 'zapoznać się' z otoczeniem. Z racji tego, że gramy z Delect'ą Bydgoszcz, a nie na przykład ze Skrą Bełchatów byliśmy troszkę zdziwieni lecz trzeba przyznać że ekipa z Bydgoszczy do łatwych i przyjemnych przeciwników nie należy. Skrę wyeliminował również bardzo dobry team- Jastrzębski Węgiel. Z opowiadań Zbyszka doszłam do wniosku, że trochę tęskni za starym klubem. Mówiąc o Jastrzębskim Węglu to właśnie ich spotkaliśmy na hali, prawdopodobnie przyszli do niej w tym samym celu co i my. Uwadze mojej jak i zapewne innych nie uszły spojrzenia naszego Zbyszka jak i Michała Kubiaka.
-Ninka! Poszczekaj, stój!- niczym superman czy inny batman podbiegł w moją stronę Krzysiek.- Chodź, chodź przedstawię cie paru osobom z Jastrzębia. I takim o to sposobem zaciągną mnie do drużyny pomarańczowych.
-Nina, to jest Michał Kubiak, ten normalny od żołędzi. A Misiek to nasza nowa pani rehabilitantka Nina Nowakowska.
-Cześć. Mówisz Krzysiu, że Nowakowska? Siostra Piotrka, prawda.- raczej stwierdził niż spytał Michał.- A tak poza tym to mów Dziku, bo jestem pewien, że jeszcze nie raz się spotkamy.- puścił oczko i zaczął gadać z Piotrkiem.
-Taak, cześć.
-Dobra, Ninka, chodź dalej. To jest również Michał tylko, że Łasko. Baran jeden gra dla włochów, a nie z nami, a szkoda.
-Hej Nina Nowakowska.- przedstawiłam nu się i wyciągnęłam rękę przed siebie.
-Cześć. Michał, Michał Łasko.- również wyciągną rękę przed siebie i w taki o to sposób nasze dłonie się złączyły. Poczułam się trochę dziwnie taki jak by prąd przeszył moje ciało. Dziwne.
Ja, Krzysiek i Michał postaliśmy chwilę i porozmawialiśmy. Potem trener zawołał Igłę do siebie, a stwierdziłam, że porozmawiam jeszcze z nowo poznanym siatkarzem. Kiedy Krzysiek poszedł to Łasko zaczął się wypytywać na jakim stanowisku pracuję i chyba się rozluźnił bo później już tylko żartował, że się na mnie obrazi, że to w Jastrzębiu nie pracuję. Ba! Zapewni mi nawet, że regularnie przychodził by na kontrolę. Kiedy ekipa z Rzeszowa powoli udawała się do wyjścia i trener zaczął mnie do siebie wołać Michał złapał mnie za lewy nadgarstek.
-Wiesz co Nina, może podała byś mi swój numer co? Oczywiście przepraszam jeśli jestem zbytnio nachalny czy coś, ale..- mówił na jednym wdechu Łasko lecz nie dane mu było po moim przerwaniu.
-Haha, tak, jasne pisz, ale jest jeden warunek, Ty podajesz mi swój. Okey?
-Nessun problema cutie.- Powiedział za pewne po włosku Michał.
-Co? Sory ale nie rozumiem.
-Kiedyś ci przetłumaczę. To do zobaczenia.- pożegnał się, ba nawet się przytulił na pożegnanie co nie uszło uwadze Ignaczaka, który resztę drogi udawał, że był na mnie śmiertelnie obrażony.
Po obejrzeniu hali i chwilowemu zapoznaniu się z nią wszyscy udaliśmy się do pobliskiego hotelu. Każdy z zawodników udał się do swoich przydzielonych pokoi by skoncentrować się na para godzin przed meczem. Gdy zaczęła zbliżać się godzina 14 pomyślałam, że przejdę się na mecz chłopaków z Jastrzębia. Jako, że całą nasza drużyna podobnie jak i drużyna z Bydgoszczy dostałą darmowe wejściówki na mecz postanowiłam z jednej z nich skorzystać.Niestety żaden z kadrowiczów nie chciał iść razem zemną. Każdy z nich mówił, że woli się skupić przed meczem. No cóż nie wiedzą co tracą. Szybko założyłam swoje kozaczki na obcasie i kurtkę nike. Postanowiłam nie zakładać klubowej gdyż wolałam sobie darować dziwne spojrzenia tłumu. Gdy tylko udało mi się dojść na hale mimo nieziemskiego tłumu szybko zajęłam miejsce na krzesełkach w strefie V.I.P. Przypominając sobie, że do torby włożyłam swój aparat postanowiłam zrobić parę zdjęć chłopakom z Jastrzębia. Dobra, dobra może nie chłopakom tylko Michałowi Łasko. Gdy tylko zobaczył mnie z aparatem szybko podbiegł w moją stronę.
-Cześć, wiesz mówiąc, że niedługo się zobaczymy to nie myślałem, że aż tak szybko.- stwierdził ponad dwu metrowy mężczyzna o seksownym zaroście. O cholera, co ja myślę, jaki seksowny?1 Przecież ja go znam dopiero od paru godzin.
-Cześć Michaś, sama nie myślałam, ze tu przyjdę, a do tego żaden z chłopaków nie chciał ze mną iść więc postanowiłam przyjść tu bardziej tak incognito.
-Hahaha, mam nadzieję, że będziesz się tu w miarę dobrze bawić.
-Dobra koniec tych pogaduszek, idź już na tą rozgrzewkę.- pognałam i lekko ręką odepchnęłam.
O 14:30 mecz zaczął się na dobre, aparat schowałam futerał i wcisnęłam do torby. Pierwsze sekundy meczu prowadziło Jastrzębie lecz nie na długo. ZAKSA nie dawała za wygraną co było idealnie widać w pierwszym secie gdy wygrali go 25:21. 1-0 dla drużyny z Kędzierzyna, na początku nie martwiłam się zbytnio gdyż to pierwszy set i wszystko może się jeszcze zdarzyć. Przy drugim secie nie mogłam już tego tak swobodnie wypowiedzieć, gdy tylko podopieczni Daniela Castellaniego prowadzili przez większość seta, który zakończyli wynikiem 25:19, straciłam już nadzieję. Bo przecież to graniczenie z cudem wygrać trzy sety pod rząd. Po minach Jastrzębian widziałam te same uczucia co u mnie, a w oczach Łasko mały niedosyt i żal. Kolejnego seta można powiedzieć, że wymodliłam dla pomarańczowych, ale jak widać nic to nie pomogło gdyż mecz i tak zakończył się 3-1 dla zawodników z Kędzierzyna. Teraz po Łasko było idealnie widać złość i agresję. Cała drużyna po wręczeniu nagrody MVP dla Pawła Zagumnego szybko udała się do szatni wciąż nie dowierzając, że przegrali.
Natomiast ja tuż po skończonym meczu szybko udałam się w stronę hotelu by zmienić swoje ubrania, zabrać mi potrzebne przedmioty i dołączyć do sztabu szkoleniowego z, którym udam się ponownie w to samo miejsce z , którego wracam.


Agrrr, masakra. Miałam nadzieję, że troszkę lepiej będzie wyglądał ten post, no ale cóż. Wracając do dzisiejszego meczu jest mi bardzo żal przegranej Jastrzębian. Po obejrzeniu meczu czuje mały niedosyt, ale trzeba niestety przyznać ze drużyna Gumy pokazała dziś, że była lepsza. Teraz możemy już tylko czekać do jutro na finał z Resovią i Zaksą :). 
Hahaha, a tak na marginesie to tak patrząc na ten rozdział to stwierdzam, że w końcu udało mi się napisać coś dłuższego :) 


CZYTELNIKU, SKORO RACZYŁEŚ PRZECZYTAĆ TO SKOMENTUJ! TO MOTYWUJE :)

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 5

Tak jak Nina przypuszczała, Krzysiek do końca tygodnie nie mógł razem z kumplami ćwiczyć na treningach, a co gorsza dla poszkodowanego grać na meczach również nie mógł. Po wszystkich prześwietleniach i innych wielu badaniach, trzeba było biedakowi przepisać Magnetrony i Lasery na , które musiał uczęszczać dziesięć dni. Chłopcy po zakończeniu treningu udali się do szatni, tylko jeden zawodnik wciąż siedział na hali i próbował do perfekcji opanować swój atak. Nina przechodząc między krzesłami na trybunach patrzyła na Bartmana, który ostatnimi siłami trzymał się na nogach, lecz tak łatwo się nie poddawał.
-Chyba dla pana to już koniec treningu na dzisiejsze popołudnie.- Krzyknęłam z góry, robiąc zdjęcia zdziwionemu chłopakowi, który był już pewien, że od godziny nie ma nikogo na hali.
-Ej, Ninka maj sanszajn co Ty tu jeszcze robisz?
-Wychodziłam z gabinetu i już szłam do wyjścia, ale nie dawał mi spokoju hałas stąd, idź już do szatni bo nie dasz rady na po południowym treningu.
-A Ty też nie powinnaś iść do domu? Albo wiesz co, poczekaj chwilę na mnie to i dowiozę ciebie co?- spytał Bartman do , którego powoli podchodziłam.
-Dobra tylko się sprężaj.
Poszedł nie, nie, a raczej udał się biegiem do szatni wciąż rękoma wymachując by się jeszcze lepiej rozciągnąć. Można by powiedzieć, że Zbigniew Bartman był człowiekiem, który dąży do perfekcji taki polski Cristiano Ronaldo. Kiedy tylko Zibi zszedł mi z pola widzenia, szybko zdjęłam pałasz i rzuciłam na bok. W końcu mogłam znów spróbować, bałam się ale jak to mówią: „Do odważnych świat należy!”. Na samym początku tylko podbijałam parę razy po parkiecie, potem w powietrzu zaczęłam troszkę odbijać Mikasą. Z Przypływu emocji nawet nie wiedziałam co robię, można było to nazwać instynktem, wydawało mi się jak bym słyszała oklaski i krzyki dopingowe ze strony kibiców. Odbiłam trzy razy piłką o parkiet podrzuciłam , a do moich uszu dobiegł głośny plask. Udało mi się nawet przebić przez siatkę, nie spodziewałam się, że po tak długim czasie uda mi się to. Nagle ktoś zaczął klaskać, wystraszyłam się, a te wszystkie gwizdy i oklaski, i inne wiwaty w mojej głowię pękły niczym bańka mydlana.
-Nina, gdzieś Ty się takiej dobrej zagrywki nauczyła?- spytał zdziwiony ale i z wielki uśmiechem na twarzy Bartman.
-Długo już tu jesteś?- spytałam oschle.- Mama cię przypadkiem nie nauczyła, że nie wolno podglądać ludzi? I dzięki.- powiedziałam już łagodniejszym głosem.
-Sorry nie chciałem, przyszedłem tylko tu po ciebie i zauważyłem, że zaczynałaś zagrywać więc ci nie chciałem przeszkadzać.- tłumaczył się Zbigniew, chodź wiadomo że nie potrzebnie, bo nie był on winny.
-Dobra, nic się nie stało. Czy Ty przypadkiem się nie pytałeś skąd takiej zagrywki się nauczyłam.- ostatnie zdani raczej stwierdziłam się niż zapytałam.- Mając dziesięć lat w szkole byłam podobno najlepsza w różne gry tego typu, wiesz na samym początku tak zwana rzucana, w późniejszych klasach była siatkówka. Zaczęły się rozgrywki między klasowe o puchar dyrektora, nauczyciele wpisywali mnie na dalsze listy, na rozgrywki między szkolne. W późniejszych latach grałam już w poważniejszych rozgrywkach, wiesz kluby i te sprawy.- opowiadające te historię ukradkiem zerkała na Zbyszka, któremu szczęka dotykała już prawie ziemi.- Pewnego razu pojechałam na zawody, byliśmy już tylko jeden celny strzał od zwycięstwa i najzwyczajniej w świecie poślizgnęłam się, skręciłam staw skokowy, zerwałam więzadła. Miałam jedną operację potem drugą, zaczęły się rehabilitacje. W miejscowych gazetach czy telewizji można było usłyszeć o nowym talencie Nowakowskich. Tak to był Piotrek. Rodzice zaczęli przykuwać większa wagę na to by Piotrkowi nie przydarzyło się to co mnie. Obiecałam sobie, że już nigdy nie wezmę piłki do rąk, nigdy. Lecz jak sam widziałeś jakoś mi nie poszło.- ostatnie słowa wypowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Ooo, wiesz nigdy nie spodziewałem się takiej historii. – na twarzy Bartmana było widać nie małe zdziwienie.- wiesz jesteśmy już pod twoim domem.
-A to faktycznie, może wejdziesz do środka? No nie daj się prosić.
-Dobra, ale mam nadzieje, że czeka mnie aromatyczna gorąca herbatka.
Dwójka znajomych szybko wysiadła z auta i pognała w stronę drzwi Nowakowskich. Nina tak jak obiecała zrobiła herbatę dla Zbyszka i dla siebie, i opowiedziała mu dalszą historię związaną ze szkołą. Chwilę później wrócił Piotrek z zakupami, cała trójka postanowiła przyrządzić obiad, Nina po skończeniu zmywania naczyń szybko udała się do swojego pokoju i zadzwoniła do Krzyśka.
- Halo?- odezwał się głos po drugiej stronie.
- Halo halo. Do dupy z taka centralą. Krzysiu nie poznajesz?
- Aaa, Ninka. Poczucie to ty masz niezłe, zapamiętam to sobie hehe. Stało się coś, że dzwonisz?
-Hahaha, nie nic się nie stało, co już nie mogę zadzwonić do ciebie?
- Możesz, możesz.- Co prawda nie było widać miny Krzyśka, ale on uśmiechał się.
-Jest sprawa. Wpadasz do nas na obiad? Nie ma odmowy.
-Ale jak, dziś?
-No przecież nie wczoraj. To jak?
- No dobra, będę za 15 minut.
-No to do zobaczenia.- I rozłączyła się.
O siatkarzach można wiele powiedzieć, że jedni z nich gwiazdorzą inni są strasznymi chamami, ale jedno jest pewne. Nie zawodzą nas, w czasie gdy nasi piłkarze przegrali na EURO, siatkarze wygrali LŚ. Tak jak powiedziałam oni nas nie zawodzą, tak samo i było z Krzyśkiem. Punktualnie w domu Nowakowskich pojawił się ja 15 minut. Cała czwórka zjadła obiad i zaczęli grac na X-boxie. Po dwóch godzinach opamiętali się i przypomnieli sobie o popołudniowym treningu. 
______________________________________________________
Wiem, wiem, wiem, notka spóźniła się o parę dni i bardzo naprawdę przepraszam. Rozdział według mnie to totalna klapa! Wena mi się kończy, a to dopiero początek ! T.T Mam nadzieję że dam radę dotrwać do końca i że do głowy wejdą mi jakieś nowiutkie pomysły. Jeśli ktokolwiek z was ma jakieś pomysły to proszę piszcie na gg- 24374839 . :)


CZYTELNIKU, SKORO RACZYŁEŚ PRZECZYTAĆ TO SKOMENTUJ, PROSZĘ! TO BARDZO MOTYWUJE DO DALSZYCH DZIAŁAŃ! :)

piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 4


W moim przypadku tego poranka nie można było zaliczyć do udanego. Już wam mówię.  Ledwo co ze snu się wybudzam, otwieram me zaspane oczka i co?  Nad moja głową roześmiana twarz Zbyszka, myślałam, że na zawał w ciągu sekundy padnę.  Mało tego, gdy już tylko raczył wstać z mojego łóżka i udawał się w stronę drzwi oświecił mnie, że mam tylko 20 minut, bo i tak na trening są spóźnieni.  Moje kochane i żeby tylko to, ale powiedzcie mi jak ja miałam się w 20 minut wykąpać, włosy wysuszyć ubrać się i pomalować? Zgadza się jest to niemożliwe, ale jak to my i nasi rodacy mówimy „Polak potrafi” ,  i co? Hahaha udało mi się, medal to za mało co powinni mi wręczyć. Ale dosyć tych opowiadań wróćmy do teraźniejszości.
-Mała, no w końcu jesteś, ile to na ciebie można czekać- roześmiany Zibi podchodził do niej by w końcu mógł się przywitać.
-Pierdol się Bartman, idziecie kurwa na ten trening czy siedzicie na tej sofie rozwaleni jak jakieś prosiaki.-  zła energia z Niny nawet po zimnym prysznicu.- To jak Krzysiek idziemy- nagła zmiana tonu wobec Ignaczaka szczerze zdziwiła nie tylko Bartmana ale i Piotrka, który próbował zawiązać byta dwoma palcami.
-Jasne, tylko wezmę moje jabłko.- wypowiadając słowa wymownie spojrzał się w stronę Zbysia.- A Ty możesz już iść do samochodu, łap kluczyki.

Droga na hale minęła szybko, a w między czasie Krzysiek opowiadał tyle kawałów, że Nina nie mogła wytrzymać ze śmichu, a na koniec podróży samochodem stwierdziła, że dawno się tak nie śmiała. Krzysiek udał się do szatni, a Nina poszła pozwiedzać troszkę halę, jak się okazało Piotrek z Zbysiem byli ni całe pięć minut po nich na miejscu. Nina plątała się różnymi korytarzami, aż w końcu doszła do wielkich szklanych drzwi.
-Hmm, solidna robota.- mówiła sama do siebie.
-Przeciw pożarowe.- odpowiedział głos  osobnika stojącego z nią. Po głosie można było stwierdzić, że jest to mężczyzna w wieku około 50 lat.
-O Boże, ale mnie pan wystraszył.
-Przepraszam. Nie wiem czy wiesz, ale nieupoważnionym wstęp wzbroniony.
-Ach tak, to może się przedstawię. Nina Nowakowska.- kobieta próbowała wyjść z lekkiego szoku i zakłopotania.
-Miło, ja tu tylko jako woźny pracuję, ale słyszałem, że mamy mieć nową fizjoterapeutkę i nie spodziewałem się, że tak młodą. Może panią troszkę oprowadzę.- zaoferował się mężczyzna który nagle zmienił ton głosy na bardziej przyjazny niż dotychczas.
-Z miłą chęcią, i dziękuję. To jak ruszamy?
-Jasne, proszę za mną.

Nina i tak zwany woźny weszli za drzwi pożarowe, które prowadziły do pawilonu rehabilitacyjnego. Pan Stasiu pokazał wszystkie pokoje służące do rehabilitacji, a także nowe stanowisko owakowskiej.
-Bardzo mi panienko przykro, ale ja już musze do roboty uciekać, a panienka powinna się już tutaj czuć jak u siebie w domu. Do widzenia.
-Dowiedzenia, i jeszcze raz dziękuję. Kurczę miły ten pan Stasiu.- ostatnie słowa wypowiedziała już tylko do siebie, bo pan Stasiu znikną za ogromnymi drzwiami.
-Nina! Ninaaa!. Czekaj, Ałła mój palce!-krzyczał, a raczej darł się jak oparzony facet biegnący w moją stronę z numerem szesnaście na trykocie treningowym.- Mój paluuuuszek, ratuj ja nie chcę umierać!

-Igła, zamknij się, chodź no tu do mnie i pokaż ten poszkodowany paluszek.- Nina starała się nie wybuchnąć niepochamowanym śmiechem. No w końcu nie co dzień się widzi Ignaczaka w jakże śmiesznej minie, a mianowicie dolna warga wykrzywiona w tak zwana podkówkę i załzawione wielkie oczy jak u kota ze Shreka.- No za ładnie to mi to nie wygląda.

-Jak to? To coś poważnego?- nagle Krzysiek postanowił zacząć mówić spokojnym i opanowanym głosem.
-Palca sobie wybiłeś, ale daj mi no go tu, zaraz nastawimy.- powiedział z bananem na twarzy Nowakowska.
-A będzie bolało?- i po raz drugi w ciągu dziesięciu minut Igła znów zrobił tą swoją minkę.
-Krzysiu, obiecuje, że nie będzie bolało.

Nina miała rację, Krzysiek nawet nie poczuł kiedy Nina przestawiała mu palec, ale może to nie dzięki umiejętnościom dziewczyny tylko powodem znieczulenia było to z jaką pasją, czułością, i miłość? Tak z miłością w oczach również patrzył na młoda Nowakowską.

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 3


Nina niczym piorun uniosła się z ławki trenerskiej i z uśmiechniętą twarzą udała się w stronę siatkarzy.
-Nina, słoneczko Ty moje. W końcu przyszłaś.- Piotruś od razu rozpromienił się, gdy tylko siostra podeszła do niego.- No chłopcy, tak jak wam mówiłem ’baczność’- jak generał wydał siatkarzom rozkaz na co oni go posłuchali i stanęli w rzędzie.-Ninka, a więc zaczniemy od tego oto dżentelmena.
-Maciek Dobrowolski.- powiedział miło i oboje podali sobie ręce.
-Paul Lotman.- ten natomiast przedstawił się stylem angielskim na co Pit od razu wzrokiem spiorunował kolegę.- No co?
-Wojtek, Wojtek Grzyb.-ścisnęli sobie ręce, a Nina wiedziała, ze od razu polubi chłopaka.

Nina witała się z każdym po kolei i wszyscy byli dla niej życzliwi. W sumie czego się spodziewać na pierwszym spotkaniu. Gorzej będzie gdy tylko zostaną  kierowani do niej na rehabilitacje, a w tedy znając życie będą jej mieli dość. Na samym końcu stała dwójki zawodników, chodź jednego już znała to Piotrek i tak kazał mu się przedstawiać. No tak w końcu to w jego stylu, wszystko dopięte na ostatni guzik.

-No Ninka, znamy się, ale nie zaszkodzi jeszcze raz.- powiedział prawie dwu metrowy facet.- Zbigniew Bartman.- do swej ręki wziął dłoń i ucałował.
-Hahahah, Zibi, Ty to wiesz jak kogoś rozłożyć na łopatki.- mówiła dławiąc się śmiechem dziewczyna. Tej sytuacji nie wytrzymał nawet idealny pan Piotr Nowakowski.
-Ty Zibi się tak nie ciesz. No i na końcu sam koniec tak zwana wisienka na torcie, choć wiadomo, że to ja nią jestem- swoją przemowę wygłaszał Piotrek. No przedstawiaj się.- szepną do przyjaciela.
-Krzysiek Ignaczak. Możesz mówić Igła tylko ja cię błagam.- i w jednym momencie siatkarz uklęknął przed Nowakowską -Nie mów na mnie Krzysiulek, błagam cię.- Krzysztof wypowiadając te słowa zrobił minę niczym kot ze Shreka, a może i ciut lepszą.
-O jasny gwint i święta Anielko, takiego przywitania się nie spodziewałam. Nie masz się co martwić.- powiedziała i położyła swoje dłonie na barkach Krzyśka.

Nina przywitała się ze wszystkimi zawodnikami Asseco Resovi i udała się z powrotem na ławkę trenerską gdzie przegadała resztę treningu z drugim trenerem. Chłopcy po skończonym wysiłku udali się w strone szatni.
-Ninka słonko moje, daj nam 15 minut to jeszcze z prysznica skorzystam .- powiedział Pit w stronę siostry.
-Fuuu, idź Ty szybciej do tej łazienki bo walisz jak stare niemyte gacie, w których chodził stary żul przez około tydzień.- powiedziałam zatykając ręką nos.
-No teraz to się obrażę.- żachną się chłopak i udał się za swoimi kumplami do szatni.
-Nina, poczekaj.- zawołał ktoś z za jej pleców.
-O Krzysiek, chciałeś coś?
-Tak, chciałem zapytać czy z Pitem wracasz?
-Mhm, ale za nim on się zbierze z szatni to mina wieki, a po za tym obraził się na mnie bo powiedziałam, że śmierdzi.- wypowiadając ostatnie słowa zrozumiałam co powiedziałam i od razu z Krzyśkiem zaczęłam się śmiać.
-Podaj adres gdzie mieszkasz i od razu jedziemy tylko zmienię strój.-rzekł z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Bajkowa 7*

Krzysiek dotrzymał słowa, co mi się bardzo spodobało. Tak jak powiedział, że zaraz przyjdzie tak i zrobił. Oboje udaliśmy się w stronę jego samochodu, a on jako tak zwany dżentelmen otworzył mi pierwszej drzwi. Podczas drogi do mojego mieszkania napisałam do brata, że Igła mnie odwozi do domu i żeby się więcej nie gniewał. Nim zauważyłam samochód zatrzymał się tuz pod moim blokiem.

-Jesteśmy, będziesz jutro tez na treningu?-spytał się z lekką nutką nadziei w głosie, że jego prośba czy też skryte marzenie się spełni.
-Dzięki za podwózkę, a co do tego treningu to jak zachcesz to możesz po mnie wpaść to z miłą chęcią. To do zobaczenia.- wychodząc z samochodu Ignaczak otworzył jej drzwi by mogła swobodnie wysiąść z auta. Na pożegnanie dała chłopakowi buziaka w policzek niestety nie spodziewała się, że może przynieść jej to wiele komplikacji w życiu prywatnym.

Nina szybkim krokiem udała się do swojego pokoju by zmienić tak zwany  ‘oficjalny’ strój na stary ukochany dres.  Wychodząc z pokoju pod rękę wzięła tylko laptopa i udałą się do salonu, w którym siedział Nowakowski.

-Nina, siaaj. Herbaty ci zaparzyłem.- Od małego pamiętam, że Pit miał trudny charakter i był zbyt idealny, ale nigdy nie był na tyle powaąny żeby się bać. W Piotrku zawsze można było wyczuć nutkę sarkazmu, ale nie teraz.
- Bracie, co jest? Dobrze się czujesz?
-Do jasnej cholery!- zgadłąm, no do słownie tak jak myślałam. W Piotrku kiedyś coś musiało pęknąć i wybychnąć, ale nie spodziewałam się, że przypadnie mi to przezywać.- Nina, czy ty serio jesteś tak tepa czy to tylko kompleks młodszego brata?
-Ej!, nie pozwalaj sobie na za wiele.
-Ja sobie pozwalam? Dziewczyno, a może powiesz mi co robiłac pare minut temu przen naszym blokiem?
-Piotrek, kurwa zamnij się i daj mi dojść do słowa!- Ta nie miła atmosfera powoli zaczyna i mi się udzielać, no cóż wiele  rzeczy trzeba rozwiązywać w rodzinie.- Igła mnie podwiózł do domu więc nie wiem o co ci chodzi.
-O ten tramwaj co nie chodzi. Nina, o ten pocałunek mi się rozchodzi. Ja wiem, że nie znasz go osobiście. Lecz Krzysiek  W  życiu przeszedł już sporo i nie chcę by się sparzył.
-Hahahah to to się boli. Młody, nie masz się o co martwić. To był zwykły pocałunek koleżeński w formie podziękowania, a co do jego prywatnego życia. Masz rację nie wiem co się działo i nie chce wiedzieć chyba, że sam będzie chciał mi o tym opowiedzieć, w tedy go wysłucham.
-Dobra, wiesz idę na zakupy bo w lodówce to już od rana świeci pustkami. Pa
-Papa sieroto.
-Słyszałem- podniósł głos i zaraz po tym było słychać zamknięcie drzwi i przekręt kluczy w zamku.

W końcu mogłam swobodnie rozsiąść się w salonie z kubkiem gorącej herbaty i poszperać troszkę w intrenecie.  Tak, tak. Jak każdy młody człowiek jestem uzależniona od narkotyku  dwudziestego pierwszego  wieku, którym jest Facebook.  Przeczytałam parę nowości na fejsie i to tyle. Zajrzałam jeszcze tylko na pocztę i zamknęłam laptopa. Udałam się do pokoju i sięgnęłam do torby po telefon ze słuchawkami i książkę, w której ostatnio się zakochałam, a mianowicie  sagę A. Sapkowskiego ‘Wiedźmin- krew elfów’.  

Po małym odpoczynku z książką zerknęłam tylko na zegarek cicho tykający na ścianie, który wskazywał 20:38, co oznaczało, że Piotruś niedługo wróci z treningu. Postanowiłam, że zrobię małe co nieco na kolację. Brat nie  przyszedł sam bo jak to on twierdzi Wojtuś Grzyb sam wprosił się do nas na posiłek. Ja nie miałam ochoty na śmiechy przy stole. Nie wiem, może z bardzo do serca wzięłam sobie słowa Piotrka na temat Krzyśka, że nie chcę by jego kumpel się sparzył. Postanowiłam, że poszperam trochę w necie na ten temat, niewiele jednak czasu minęło, a udałam się w objęcia morfeusza.
______________________________________________________________
No i jak? Mam nadzieje, że te bazgroły da się jakoś czytać, a co ważniejsze postarałam się by tekst był ciut dłuższy i chyba się udało.
CZYTELNIKU, SKORO RACZYŁEŚ PRZECZYTAJ TO SKOMENTUJ. TO MOTYWUJE! :D

piątek, 28 września 2012

Rozdział 2


Następnego dnia Nine przebudził głośny grzmot z za okna, tak jak się spodziewała najgorszego z samego rana matka natura postanowiła spłatać psikusa ludziom i wywołać burzę. Pierwsza myśl jaka się nasunęła kobiecie, bo tak może się nazwać jest ‘powrót do łóżka’. Taka myśl była by znakomitym rozwiązanie lecz bądź co bądź obiecała wczoraj Piotrkowi, że wpadnie do nich na poranny trening, który miał się rozpocząć o 11. Dokładnie, a na zegarku widniała 10 więc jest to odpowiednia pora by udać się do łazienki by wziąć szybki i chłodny prysznic. Nie minęło piętnaście minut, a Nina zaczęła suszyć i zarazem układać włosy do wyjścia. Nałożyła dość mocny makijaż pod postacią fluidu, pudru, eye-liner’a , maskary  i na koniec usta przeciągnęła bezbarwnym błyszczykiem. Udałą się do szafy,  w której panował jeszcze tak zwany ład i skład. Założyła ciemne rurki białą bokserkę z czarnymi paskami, a na to granatową bejsbolówkę. Dolną częścią ubioru były czerwone trampki. Na ekranie telefonu komórkowego widniała godzina 10:45. Nina sięgnęła jeszcze szybko po torbę i wyszła zamykając za sobą drzwi mieszkania. Na zewnątrz czekała na nią taksówka, która w między czasie zamówiła.
-Dzień dobry, na hale Podpromie proszę.- grzecznie zwróciła się do kierowcy.
-Już się robi, proszę usiąść wygodnie i zapiąć pasy.- w podeszłym wieku taksówkarz spojrzał w lusterko i uśmiechną się do niej pogodnie.- W taką pogodę panienka wybiera się na hale?
-Można powiedzieć, że obiecałam bratu, że spotkamy się, a co do pogody to w zupełności się z panem zgodzę. Jest okropna.
-No drogie dziecko, długo nie porozmawialiśmy. Jesteś już na miejscu.
-Ile płace?
-10,50 i również polecam się na przyszłość.
Nina dała mu równo odliczoną kwotę i udała się do drzwi, które prowadziły na hale. Przeszła parę metrów, a już na swoje drodze spotkała tak zwanego ‘orangutana’, śmieszne było to, że owy ochroniarz w ogóle takiej osoby nie przypominał.
-Dzień dobry, Nina Nowakowska.- powiedziałam mu, tak jak bym był kimś bardzo ważnym, no ale Pit przecież kazał mi tak mówić. Co ja na o poradzę.
-Dobry, zapraszam tędy.- ochroniarz swoją chuderlawą ręką wskazał mi kierunek drogi.

Wolnym i spokojnym krokiem udałam się we wcześniej wskazanym kierunku rozglądając się na prawo i lewo by zapamiętać  drogę. Gdy by tak dłużej rozmyślać to kto wie czy w przyszłości nie będzie częściej przemierzać  ten korytarz i to nie w roli fizjoterapeutki. Ku oczom Niny ukazały się wielkie przejście, które prowadziło na sale. Był gwar, głośno i to bardzo. Chłopcy wygłupiali się, a trener Kowal jak widać nie robił sobie nic z tego bo w sumie chłopcy grali, ale tak dla zabawy, a na tym polega przecież rozgrzewka. Nina udała się w stronę wymienionego wcześniej trenera i przysiadła koło niego.

-Dzień dobry- powiedziałam nieśmiało.
-A dzień dobry. Pani to pewnie ta nowa fizjoterapeutka, zgadza się?- spytał a raczej orzekł pan Kowal
-Tak, na tą posadę można powiedzieć, że się zdecydowałam.
-Mhm, tylko dziecko moje drogie ty zaczynasz dopiero od następnego tygodnia, więc powiedz mi co cię sprowadza w nasze skromne progi.- w trakcie rozmowy odłożył swoje papiery na bok, a oczy zwrócił ku dziewczynie.
-Zgadza się, ma pan rację. Dziś przyjechałam tutaj w sprawach prywatnych, a mianowicie do brata przyszłam.- wypowiadając  ostatnie zdanie na twarzy Niny zagościł szeroki uśmiech. Gdy tylko spojrzała przed siebie zauważyła, że Piotrek widziałją i zaczął do niej machać. Natomiast Bartman serwując piłkę trafił w głowę Pita, wszyscy tarzali się po parkiecie tylko Nowakowski darł się na Zibiego.

-A więc to Ty jesteś tą wspaniałą siostrą, o której tak Piotruś często wspominał, a na wczorajszym treningu razem ze Zbigniewem wszystkim to opowiadali jaka to pani piękna.- uśmiechną się do niej szczerze i przyjacielsko trener.-No biegnij do nich dziecko drogie.

sobota, 22 września 2012

Rozdział 1


Wysoka, szczupła brunetka szybkim i zgrabnym krokiem poruszała się w stronę swojego nowo zakupionego mieszkania. Teraz trzeba wszystko wyjaśnić o co chodzi i o kogo, a więc już mówię.  Owa brunetka urodziła się w małym miasteczku Żyrardów, które leży w województwie mazowieckim. Nina, bo tak dano jej na chrzcie była najstarszą z rodzeństwa, a dwóch braci jakimi obdarzył ją los kochała najbardziej na świecie. Dwudziestopięcioletni Piotrek oraz szesnastoletni Kuba. Starszy z braci był zawsze oczkiem w głowie rodziców i najbardziej doceniany co wiązało się z tym, ż i dopieszczany. Nina to rozumiała lecz Kuba do tej pory ma pewien żal do rodziców, że to Piotrkowi poświęcali najwięcej swojego cennego czasu. Piotrek  już od dziecka wykazywał się szczególnymi talentami co do sportu, rósł jak na drożdżach, a większość swego młodego życia spędzał na szkolnych salach sportowych. Mijały lata a on jak i Nina rozwijali się w swoich dziedzinach. Piotr zaczął uczęszczać do profesjonalnych klubów siatkarskich, natomiast Nina wyleciała do Niemiec i zaczęła studiować na uniwersytecie  Andere zu  Retten. Po czterech latach zakończyła nauczanie w Niemczech, a dzięki  Piotrowi z powrotem wróci do Polski, a swoje życie zaczęła na nowo. W tym czasie brunetka przeczesywała swoja torebkę w poszukiwaniu kluczy do mieszkania.
-Jest, mam! O matko jaka ja się głodna zrobiłam, w sumie to Piotruś nawet fajne mieszkanko mi w tym Rzeszowie znalazł.- mówiła sama do siebie obracając się w wokół własnej osi w swoim nowym królestwie.-Oho widzę, że ktoś tu się za mną stęsknił.-mówiła gdy spojrzała na ekran telefonu na , którym widniał napis ‘Piotruś’.- Hej misiek.
-Nina, no gdzie Ty się podziewasz? Ja tu z Zibim pół godziny na tym peronie stoję i marznę.- krzyczał na siostrę Nowakowski- Cymbale nie drzyj się bo ludzie się na nas gapią.- w tle można było usłyszeć słowną reprymendę prawdopodobnie od niejakiego Zibiego.
-Piotrek nie unoś na mnie głosu, a po za tym naucz się w końcu odczytywać sms’y. Tak dokładnie, gdybyś przeczytał to byś wiedział, że już od jakiś 5 minut jestem w domu.
-O, masz racje, sorki. To tak w ramach przeprosin wpadam do ciebie z obiadem i nie toleruje odmowy.- ostatni słowa wymówił dosyć groźnie lecz z wielką czułością.
-Masz moje pozwolenie, tylko pośpiesz się bo jestem niemiłosiernie głodna. To do zobaczenia.
-Papa.

-Elegancko. Teraz to tylko muszę tą olbrzymią walizę zaciągnąć do pokoju i zacząć się powoli rozpakowywać.-rozpakowywanie swoich ciuchów dziewczynie zajęło pół godziny, a w tym czasie po całym mieszkaniu można było usłyszeć dźwięki dzwonka do drzwi. Nina powolnym krokiem, by tylko wkurzyć swojego brata udała się by otworzyć im wrota do swojego nowego i skromnego królestwa.
-No siostra, ile to można stać i czekać pod tymi drzwiami.- tak, takimi słowami przywitał się ze swoją siostrą i szybko złapał ja w swoje ramiona i zaczął się kręcić.
-Debiliu, postaw mnie. Też się za tobą stęskniłam, ale to nie powód  by mnie dusić na powitaniu.- mówiła to lekko uśmiechając się w stronę brata.
-Oj tam, przeżyjesz. Tu mamy pizzę, a to jest ten słynny ZB9, Zibi a to jest moja kochana siostrzyczka.- przedstawił dwójkę sobie, która uścisnęła sobie dłonie i udali się w stronę salonu.
-Piotrek, wiesz mogę ci przyznać rację. Tu są najlepsze pizzy w całe Polsce, a wiem co mówię.- powiedziała z pełną buzią w stronę brata, na co Bartman parskną śmiechem.
-Nina, a tak w ogóle to co Ty zamierzasz tutaj robiąc- spytał się Zibi.
-A to Piotrek nic ci nie mówił? Może to i dobrze, zaczynam starz  fizjoterapeutki w niejakim Asseco Resovia.- uśmiechnęła się do chłopaka wiedząc, że on jak i Piotrek grają na co dzień w tym klubie.
-O, to fajnie- ucieszył się chłopak, nie żeby Nina mu się podobała czy coś z tego, ale gdy tylko ją zobaczył od razu ją polubił.
-Zbigniewie, nie musisz się tak cieszyć bo i tak nie dostaniesz tego zaszczytu oprowadzenia mojej siostry po Rzeszowskich uliczkach gdyż sam jesteś tu od niedawna.-  rzekł z poważna miną do dwójki osób lecz jak to Piotrek, nie mógł dłużej wytrzymać i po tym jak tylko siebie usłyszał parskną śmiechem, dławiąc się przy tym pizzą.

Po zjedzonym obiedzie chłopcy musieli udać się na trening, nawet próbowali namówić Nine, lecz ta wywinęła się tym, że jest zmęczona po podróży i musie się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu.