W moim przypadku tego poranka nie można było zaliczyć do
udanego. Już wam mówię. Ledwo co ze snu
się wybudzam, otwieram me zaspane oczka i co?
Nad moja głową roześmiana twarz Zbyszka, myślałam, że na zawał w ciągu
sekundy padnę. Mało tego, gdy już tylko
raczył wstać z mojego łóżka i udawał się w stronę drzwi oświecił mnie, że mam
tylko 20 minut, bo i tak na trening są spóźnieni. Moje kochane i żeby tylko to, ale powiedzcie
mi jak ja miałam się w 20 minut wykąpać, włosy wysuszyć ubrać się i pomalować?
Zgadza się jest to niemożliwe, ale jak to my i nasi rodacy mówimy „Polak
potrafi” , i co? Hahaha udało mi się,
medal to za mało co powinni mi wręczyć. Ale dosyć tych opowiadań wróćmy do
teraźniejszości.
-Mała, no w końcu jesteś, ile to na ciebie można czekać-
roześmiany Zibi podchodził do niej by w końcu mógł się przywitać.-Pierdol się Bartman, idziecie kurwa na ten trening czy siedzicie na tej sofie rozwaleni jak jakieś prosiaki.- zła energia z Niny nawet po zimnym prysznicu.- To jak Krzysiek idziemy- nagła zmiana tonu wobec Ignaczaka szczerze zdziwiła nie tylko Bartmana ale i Piotrka, który próbował zawiązać byta dwoma palcami.
-Jasne, tylko wezmę moje jabłko.- wypowiadając słowa wymownie spojrzał się w stronę Zbysia.- A Ty możesz już iść do samochodu, łap kluczyki.
Droga na hale minęła szybko, a w między czasie Krzysiek
opowiadał tyle kawałów, że Nina nie mogła wytrzymać ze śmichu, a na koniec
podróży samochodem stwierdziła, że dawno się tak nie śmiała. Krzysiek udał się
do szatni, a Nina poszła pozwiedzać troszkę halę, jak się okazało Piotrek z
Zbysiem byli ni całe pięć minut po nich na miejscu. Nina plątała się różnymi
korytarzami, aż w końcu doszła do wielkich szklanych drzwi.
-Hmm, solidna robota.- mówiła sama do siebie.-Przeciw pożarowe.- odpowiedział głos osobnika stojącego z nią. Po głosie można było stwierdzić, że jest to mężczyzna w wieku około 50 lat.
-O Boże, ale mnie pan wystraszył.
-Przepraszam. Nie wiem czy wiesz, ale nieupoważnionym wstęp wzbroniony.
-Ach tak, to może się przedstawię. Nina Nowakowska.- kobieta próbowała wyjść z lekkiego szoku i zakłopotania.
-Miło, ja tu tylko jako woźny pracuję, ale słyszałem, że mamy mieć nową fizjoterapeutkę i nie spodziewałem się, że tak młodą. Może panią troszkę oprowadzę.- zaoferował się mężczyzna który nagle zmienił ton głosy na bardziej przyjazny niż dotychczas.
-Z miłą chęcią, i dziękuję. To jak ruszamy?
-Jasne, proszę za mną.
Nina i tak zwany woźny weszli za drzwi pożarowe, które
prowadziły do pawilonu rehabilitacyjnego. Pan Stasiu pokazał wszystkie pokoje
służące do rehabilitacji, a także nowe stanowisko owakowskiej.
-Bardzo mi panienko przykro, ale ja już musze do roboty
uciekać, a panienka powinna się już tutaj czuć jak u siebie w domu. Do
widzenia.-Dowiedzenia, i jeszcze raz dziękuję. Kurczę miły ten pan Stasiu.- ostatnie słowa wypowiedziała już tylko do siebie, bo pan Stasiu znikną za ogromnymi drzwiami.
-Nina! Ninaaa!. Czekaj, Ałła mój palce!-krzyczał, a raczej darł się jak oparzony facet biegnący w moją stronę z numerem szesnaście na trykocie treningowym.- Mój paluuuuszek, ratuj ja nie chcę umierać!
-Igła, zamknij się, chodź no tu do mnie i pokaż ten poszkodowany paluszek.- Nina starała się nie wybuchnąć niepochamowanym śmiechem. No w końcu nie co dzień się widzi Ignaczaka w jakże śmiesznej minie, a mianowicie dolna warga wykrzywiona w tak zwana podkówkę i załzawione wielkie oczy jak u kota ze Shreka.- No za ładnie to mi to nie wygląda.
-Jak to? To coś poważnego?- nagle Krzysiek postanowił zacząć mówić spokojnym i opanowanym głosem.
-Palca sobie wybiłeś, ale daj mi no go tu, zaraz nastawimy.- powiedział z bananem na twarzy Nowakowska.
-A będzie bolało?- i po raz drugi w ciągu dziesięciu minut Igła znów zrobił tą swoją minkę.
-Krzysiu, obiecuje, że nie będzie bolało.
Nina miała rację, Krzysiek nawet nie poczuł kiedy Nina przestawiała
mu palec, ale może to nie dzięki umiejętnościom dziewczyny tylko powodem
znieczulenia było to z jaką pasją, czułością, i miłość? Tak z miłością w oczach
również patrzył na młoda Nowakowską.